
Od dwóch lat było wiadomo, kiedy Zjednoczone Królestwo ma opuścić Wspólnotę Europejską. Nie było tylko pewne jak. Nikt też specjalnie nie zaprzątał sobie głowy odpowiedzią na pytanie: dlaczego? Głosowania w Izbie Gmin odraczające wyjście z UE nie rozwiązują tej obłąkanej kwadratury koła. Uświadamiają jedynie, że Wielka Brytania wciąż nie wie jak zrealizować wolę społeczeństwa wyrażoną w referendum.
Trudy demokracji
Brexitowy impas to efekt niemożliwej do zrealizowania abstrakcji. I dowód na to, że referenda nie są najlepszym rozwiązaniem kompleksowych problemów. Bo proste odpowiedzi: „tak” lub „nie” kreują masę skomplikowanych, trudnych, kolejnych pytań. Nie da się jednorazowego plebiscytu przekuć w polityczną i legislacyjną rzeczywistość. Ponad 17 milionów Brytyjczyków opowiedziało się za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii, ale nie wiadomo, na jakich zasadach. Jaki był motyw? I jak wolę większości zrealizować?
Żeby miało to jakikolwiek sens, referenda należałoby organizować co tydzień. Społeczeństwo musiałoby cyklicznie chodzić do urn i za każdym razem odpowiadać na nowe pytania. Wyjść z Unii? Opuścić wolny rynek? Wprowadzić granicę w Irlandii? Pozostać w unijnych agencjach? Podlegać jurysdykcji Trybunału Europejskiego? Wyjść z Unii celnej? Zagwarantować prawa i przywileje obywatelom krajów UE przebywających w UK i obywatelom brytyjskim mieszkającym na kontynencie? To jednak byłoby w praktyce niewykonalne, a nawet gdyby jakimś cudem było możliwe do przeprowadzenia i tak zderzyłoby się z materią rzeczywistości. Bo każdą decyzję brytyjskiego ludu trzeba by było negocjować z Brukselą.
To kłopot z populizmem, który był podstawą Brexitu. Populizm ogłasza proste rozwiązania, to ideologia woli. Brextremiści wołali, że wystarczy z Unii wyjść i wszystko będzie dobrze, ale nie mieli pojęcia, jak to wyjście przeprowadzić. A gdy pojawiły się schody, zaczęli masowo uciekać z rządowych posad, zrzucając wszystko na barki Theresy May. W zetknięciu twardymi prawami politycznej fizyki zdecydowali się na wagary. Jednak w pułapce referendum znaleźli się wszyscy. Bo jak zinterpretować decyzję społeczeństwa? Co tak naprawdę znaczy Brexit? Wciąż nie bardzo wiadomo.
Dla Theresy May priorytetem stało się ograniczenie emigracji i wyjście z unii celnej oraz wspólnego rynku. Dla brextremistów całkowite zerwanie z kontynentem i dryf ku pozbawionej wszelkich regulacji Brytanii. Dla innych Brexit powinien być tylko z nazwy. Brak jednej, jasnej klarownej wizji Brexitu uniemożliwia jego przeprowadzenie. W tym kontekście marcowe odroczenie wyjścia z Unii było jedyną racjonalną decyzją, jaką brytyjski parlament mógł podjąć.
Karuzela
Co dalej? Niewiadomo. Wiadomo, że Izba Gmin odrzuciła plan wyjścia Theresy May, sprzeciwiła się Brexitowi bez umowy i poprosiła o więcej czasu. Jednak w praktyce niewiele się zmieniło. Londyn wciąż nie ma strategii i klarownej wizji wobec brexitowych wyzwań. Problem od samego początku polegał na tym, że Królestwo wychodząc z Unii nie miało pojęcia, na jakich zasadach tego dokonać, a jednocześnie chciało Brukseli dyktować warunki. Od dwóch lat Wielka Brytania kręci się w kółku, goniąc własny ogon. Brexitowcy wpakowali się w pułapkę bez sensownego wyjścia. Kiedy chce się zrzucić traktatowy gorset, zerwać ponad 40 lat wspólnych relacji i bliskiej współpracy, trzeba mieć jakiś przemyślany, oparty na realiach plan. Nie trzeba było wielkiej przenikliwości, by zawczasu rozumieć, że Irlandczycy nigdy się nie zgodzą na przywrócenie granicy między Dublinem a Ulsterem, i że mocarstwa kontynentalne zrobią co w ich mocy, by w negocjacjach przeczołgać Brytanię, więc koszty Brexitu będą dla Londynu ogromne i nieuniknione, a korzyści odległe i raczej niepewne. Tu jednak wola zmiany wzięła górę nad pokorą wobec dość łatwych do przewidzenia realiów. Łatwo było tę wolę wyrazić w decyzji o Brexicie, a koszmarnie trudno zrealizować w postaci faktycznego Brexitu. Jeśli jest on w ogóle możliwy.
Brexit od nowa
Debata na temat niefortunnego referendum musi rozpocząć się od nowa. I tym razem wszyscy poważni brytyjscy politycy powinni porzucić nierealne mrzonki „ciasteczkowej” narracji, zerwać z eurosceptycznym populizmem i poważnie potraktować brytyjskie społeczeństwo. Brytyjczycy muszą w końcu usłyszeć fakty i zrozumieć skomplikowaną naturę relacji z Unią. Gra na zwłokę nie może trwać w nieskończoność.
Mundry