
Jednak nie chodziło tylko o budowlańców, ale także lekarzy, pielęgniarki, kelnerki, kierowców, mechaników, rolników, krawców, sprzedawców, portierów, kucharzy, magazynierów, sekretarki, opiekunki do dzieci, elektryków, tokarzy, cieciów, śmieciarzy, a także nauczycieli, operatorów dźwigów, stolarzy, przedsiębiorców, robotników niewykwalifikowanych i pracowników wszelkich innych branż, których też na Wyspach brakowało.
Wielka Brytania zdecydowała się więc, jako pierwszy kraj starej Unii, na otwarcie się dla przybyszów ze wschodu. I emigranci ruszyli do roboty na Wyspy. W sumie do dzisiaj nazbierało się ich tutaj niezłych kilka milionów. Zarabiają pieniądze, ale przede wszystkim nakręcają brytyjską gospodarkę, dzięki czemu i sami Wyspiarze nie mają powodów do narzekań.
Jeśli wszyscy ci emigranci wyjechaliby po Brexicie z Wielkiej Brytanii, w kraju hurtowo pozamykano by puby, restauracje, fabryki, szpitale, szkoły i sklepy, komunikacja by przestała działać, a Wyspiarze niebawem nie mieliby gdzie mieszkać.
Bo nikt nie budował by już tych domów, które przecież ktoś wciąż budować musi.
Tomasz