
Zawsze widziałem, że ta wyspa jest „Rajem na Ziemi”, ale na miejscu ten kraj okazał się jeszcze lepszy od moich oczekiwań. Temperatury non stop około 30 stopni, woda w szmaragdowym morzu bajecznie ciepła i czysta, piaszczyste plaże, znakomita kuchnia, wszechobecna muzyka, marihuana i fantastyczni ludzie. Trzytygodniowy wypad postanowiłem więc przedłużyć i zamieszkałem w tej egzotycznej krainie przez kilka miesięcy.
Oczywiście szybko skończyły się pieniądze, a za pokój w Ocho Rios, malowniczym miasteczku na północnym skraju wyspy trzeba było płacić. Załapałem się do pracy jako kierowca niewielkiego autobusu.
Autobusami jeździłem w wielu krajach, ale tutaj było specyficznie. W zasadzie nie obowiązywały żadne rozkłady jazdy. Po prostu trzeba było czekać, aż autobus się zapełni ludźmi i wtedy się ruszało. Mało tego, ponieważ przepisy drogowe są tam, można rzec, mało przestrzegane, autobus trzeba było zapełnić w pełnym tego słowa znaczeniu – upchać więcej pasażerów, niż było miejsc. I tak oto w autobusiku na 21 miejsc podróżowało zwykle ponad 30 pasażerów, a na jednym miejscu obok kierowcy dodatkowo siedziały jeszcze dwie albo trzy.
Wesołe były te kursy naprawdę. Niemal za każdym razem zdarzał się pasażer, który drogę umilał śpiewem, a nierzadko śpiewać zaczynali wszyscy.
Najczęściej jeździłem trasą z Ocho Rios do stolicy Kingston. Droga wiodła przez góry, a jej gwałtowne zakręty pojawiały się często na skraju niebezpiecznych przepaści. Na początku miałem trochę pietra i na wszelki wypadek czasami musiałem zwalniać do nawet 5 km/h. Lokalni kierowcy zbytnio nie przejmowali się jednak tymi wręcz mrożącymi krew w żyłach serpentynami i pędzili po nich jak po zwykłej prostej. Jak by tego było mało, nie jeden z nich przed wyruszeniem potrafił wypić piwo, a nawet zapalić skręta z marihuany, co oczywiście zgodne z prawem nie było.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłem takiego kierowcę, raczącego się w przydworcowym barze zimnym piwem, z przerażeniem zapytałem mojego znajomego Jamajczyka Taylora, jak tak przed pracą kierowca może pić piwo, a tym bardziej przed trasą tak niebezpieczną?
– Nie przejmuj się, to są urodzeni kierowcy. Oni po prostu z natury potrafią jeździć w każdych warunkach – skwitował te zwyczaje Taylor.
Miłej drogi Moi Drodzy ;)
Opowieści niezmyślone
Janusz, lat 55, pochodzi spod Łodzi. Ale jego domem jest cały świat. Jest zawodowym kierowcą od 35 lat. Jeździł już po wszystkich kontynentach z wyjątkiem Antarktydy. Z każdego kraju, w którym przyjdzie mu pracować, spisuje przygody, które potem po powrocie do Polski chętnie opowiada kompanom przy kufelku piwka. Opowiada też i nam.
Tomasz